Na pierwszym lotnisku w USA podróżni muszą przejść rozmowę wjazdową do USA z urzędnikiem imigracyjnym. Nie ma znaczenia, czy podróżują oni na podstawie wizy czy rejestracji podróży ESTA. W zdecydowanej większości przypadków rozmowa kończy się wydaniem zezwolenia na wjazd. W poniższej dyskusji znajdą Państwo autentyczne doświadczenia i spostrzeżenia czytelników na temat procesu rozmowy imigracyjnej.
Spis treści
Twoje doświadczenia z rozmową kwalifikacyjną w USA
Będę bardzo wdzięczny za wszelkie doświadczenia związane z rozmową kwalifikacyjną w USA. Zapraszam do publikowania ich w komentarzach pod artykułem, pamiętaj tylko, aby podać lotnisko i kiedy odbyła się rozmowa kwalifikacyjna.
W celu uzyskania informacji na temat procesu rozmowy kwalifikacyjnej, pytań, które należy zadać i innych porad, zobacz kontrola imigracyjna w USA.
Poniższe komentarze czytelników nie zostały zredagowane; tekst nie odzwierciedla opinii operatora strony 😊
-
Thomas, 3 listopada 2022
„Cześć, podróżowałem do USA niezliczoną ilość razy (około 20 razy). Rozmowa kwalifikacyjna różni się w zależności od lotniska. Rada dla wszystkich: Jeśli nie masz nielegalnych zamiarów i planujesz robić w USA to, co zadeklarowałeś w ESTA, zawsze cię wpuszczą.
Do podróżnych, którzy mają słaby angielski lub są zniechęceni barierą językową: nie przejmujcie się tym. Na przykład Azjaci bez znajomości języka odwiedzają tam krewnych i też przechodzą. Czasami celnicy żartują z Tobą, udzielają wskazówek dotyczących podróży, a nawet pytają o Twoją pracę i rodzinę.
Ludzie, których wybierają do dodatkowej kontroli, są wybierani na podstawie kryteriów, takich jak ostatnio odwiedzony kraj lub pewne wewnętrzne cechy ryzyka. Jeśli je spełniasz, masz pecha. Ale nawet tym można zarządzać.
Mam również nieprzyjemne osobiste doświadczenia związane z wjazdem do USA. Przekraczałem granicę z Kanady z powrotem do USA. Jechaliśmy piękną wiejską drogą, która kończyła się przejściem do USA. Celnik lub oficer ICE zapytał mnie, co tam robię. Zacząłem mówić mu, co jeszcze chcę zobaczyć w USA (za kilka dni lecieliśmy do domu z Nowego Jorku), ale on pytał, dlaczego jestem w tym konkretnym miejscu.
Powiedziałem mu, że chcę wjechać do USA. Zapytał, dlaczego nie jadę autostradą. Powiedziałem mu prawdę, że robiłem zdjęcia krajobrazów i krytych mostów, i że jeśli przekroczenie granicy będzie dla mnie problemem, to pojadę tam, gdzie mi każe. Zirytowało go to na tyle, że spędziliśmy tam kolejne pół godziny. Podczas bardzo niewygodnego przesłuchania ważne jest, aby zachować spokój i odpowiadać zgodnie z prawdą. W końcu skonfiskował mój chleb i masło, gdzie wciąż mieliśmy paprykę do przekąszenia (nie do przewiezienia), i mogliśmy kontynuować.
Było to nieprzyjemne, ale nie zniechęciło mnie do podróży. Celnik technicznie nie zrobił nic złego. Prawdopodobnie był miejscowym, więc postrzegał mnie jako obcokrajowca jako potencjalne zagrożenie. Życzę wszystkim powodzenia w kontaktach z ludźmi”.
-
Roman, 2 czerwca 2021 roku
„Czerwiec 2019, lot z Pragi do Chicago, ESTA, 89 dni pobytu.
Po wyjściu z samolotu zostałem skierowany do tradycyjnego stanowiska, gdzie pobrano moje odciski palców.Kilka szybkich pytań i wszystko było w porządku. Jednak urzędnik nie był w stanie pobrać odcisku mojego prawego kciuka, a po około 6 minutach prób mruknął: „Co do cholery jest z tobą nie tak, człowieku?” i kazał mi się odsunąć i poczekać. Nadal nie wiem, czy było to wcześniej ustalone ćwiczenie, czy naprawdę nie mógł pobrać odcisku. Po kilku minutach podszedł funkcjonariusz i zostałem zabrany do bocznego pokoju, gdzie czekało około 30 innych osób.
Ja, będąc białym facetem z Kladna, byłem dość przerażony. Po godzinie czekania (nikt nic do mnie nie powiedział) wyjąłem telefon, aby poinformować przyjaciela, że mogę nie zdążyć na przesiadkę. Jednak 10 sekund po wyciągnięciu telefonu policjant ostrzegł mnie, abym natychmiast go odłożył, stwierdzając, że używanie telefonu jest tam zabronione.
Po kolejnej godzinie przyszedł funkcjonariusz, zabrał mnie do bocznego biura i rozpoczął około 15-minutową rozmowę ze standardowymi pytaniami.
Zapytał o moje plany podróży, zawód w Czechach, kto zapłacił za moją podróż, gdzie się zatrzymam, ile mam pieniędzy i ile jest na mojej karcie. Następnie poprosił mnie o odblokowanie telefonu i zostawienie go u niego. Kolejne 15 minut później, ta sama runda pytań (chyba próbował przyłapać mnie na kłamstwie). W końcu mój telefon został mi zwrócony ze słowami „Pamiętaj, w USA nie ma pracy, tylko turystyka”. Następnie zostałem zwolniony. Potem czekała na mnie miła pani z zapasowymi biletami. Ostatecznie wszystko było super. Ale myślę, że następnym razem nie pojadę przez Chicago, tak dla bezpieczeństwa”.
-
Tonda, 20 lutego 2020
„Podzielę się moimi doświadczeniami z rozmowy kwalifikacyjnej w LAX w lutym 2020 roku. Po przybyciu na miejsce i staniu w kolejce przez około 30 minut, dotarliśmy do kiosków (drugi raz na ESTA).
Po wypełnieniu informacji CBP, zrobieniu zdjęcia i pobraniu odcisków palców, wydrukowano nasze przepustki i czekaliśmy kolejne 30 minut w kolejce. Pod koniec było tylko trzech pracowników. Obserwując długi proces z ludźmi przede mną, trochę się martwiłem.
Kiedy przyszła nasza kolej, weszliśmy po trzech na raz. Po prostu wręczyłem mu trzy przepustki, trzy bilety z kiosku. Patrzył na nie przez około 10 sekund, nie zadawał nam żadnych pytań, postawił pieczątki na biletach (nie wbił żadnej do paszportów i zatrzymał bilety) i życzył nam miłych wakacji. To było zaskakująco proste. Więc znowu wszystko było w porządku”.
-
Jirka, 30 sierpnia 2019
„W grudniu ubiegłego roku byłem w Nowym Jorku z żoną i córką przez 5 dni. Rozmowa imigracyjna odbyła się na lotnisku JFK i skończyła się, zanim zdążyłem się zorientować, że to rozmowa imigracyjna. Przy wejściu do hali był już pracownik lotniska, który nieustannie kierował, rozdzielał, pośpieszał, prowadził… upewniając się, że nie ma tłoku.
W ciągu około 10 minut znalazłem się przed umundurowanym urzędnikiem, który zapytał mnie, ile mam pieniędzy, jak długo zamierzam zostać, gdzie się zatrzymam i czy to mój pierwszy raz. Na koniec poprosił mnie o przyłożenie palców do skanera i twarzy do skanera. To było wszystko. Pięć minut później siedzieliśmy w Uberze, a kolejne 40 minut później meldowaliśmy się w AirBnB w Bushwick”.
-
René, 24 czerwca 2019
„Witaj, 27 maja 2019 r. polecieliśmy z Wiednia do Los Angeles na trzytygodniową wycieczkę po parkach. Nie wypełniliśmy formularza zgłoszenia celnego w samolocie. Na lotnisku znajdują się kioski, w których skanujesz paszport, pobierasz odciski palców i robisz zdjęcie. Musisz odpowiedzieć na kilka pytań Tak/Nie (szkoda, że nie pamiętam, o co pytali…).
Było ich jednak około pięciu. Jeśli jesteście małżeństwem, możecie skorzystać z jednego kiosku (organizator przy kioskach nawet wprost do tego zachęca). Mimo że było nas troje, moja przyjaciółka musiała skorzystać z osobnego kiosku. Paszporty i odciski palców skanowane są osobno dla każdej osoby. Jeśli napotkasz problem, dostępna jest pomoc. Z kiosku drukuje się formularz, który przedstawia się urzędnikowi imigracyjnemu. Następnie para ponownie się połączyła.
Funkcjonariusz ponownie pobiera odciski palców i zdjęcia. Zapytał nas tylko o nasze plany w USA. Następnie przeszliśmy do kontroli walizek (rentgen) i zapytano nas, czy mamy jedzenie (głównie mięso i warzywa). Pokazał nam zdjęcia, aby sprawdzić, czy mamy coś przy sobie. W ogóle nie wspomniał o suszonych przedmiotach (takich jak batoniki, czekoladki itp.). Aha, i chcieli zobaczyć naszą ESTA na lotnisku w Wiedniu, kiedy odprawialiśmy bagaż”.
-
Jirka, 24 maja 2018
„Przed moją podróżą do USA przeczytałem wiele artykułów i dyskusji. Martwiłem się o rozmowę kwalifikacyjną itp. Jednak wróciłem wczoraj i muszę powiedzieć, że moje obawy były niepotrzebne.
Ogólnie rzecz biorąc, byłem mile zaskoczony chęcią pomocy ze strony ludzi w USA i uprzejmością wszystkich, których napotkaliśmy, w tym kierowców drogowych. To samo dotyczy urzędników imigracyjnych; nie napotkaliśmy żadnych problemów. Byłem nieco zaskoczony, że chciał wydrukowany certyfikat zakwaterowania. Tak się złożyło, że go miałem, ale nie sądzę, by był on obowiązkowy. Dlatego zalecam wydrukowanie go, chyba że już wiesz, gdzie się zatrzymasz.
Pokazałem im pierwsze zakwaterowanie, które zarezerwowałem przez Airbnb, ponieważ resztę zorganizowałem podczas pobytu w USA. Następnie poprosili o moją gotówkę, kartę kredytową, zrobili zdjęcie, zeskanowali mój palec i to wszystko. Od momentu, gdy wysiedliśmy z samolotu do momentu, gdy skończyliśmy, zajęło to tylko około 10 minut. Być może mieliśmy szczęście, że nie przyleciał właśnie inny samolot – było trochę po 14:00, więc byłem dość zaskoczony, że nikogo tam nie było. Cieszcie się wakacjami i nie martwcie się… nikt nie będzie dla was surowy.
PS: Moja znajomość angielskiego jest dość podstawowa i w większości przypadków nie stanowiło to problemu. Jeśli pojawiały się bardziej skomplikowane kwestie, moja córka wkraczała do akcji”.
-
Tomas, 19 maja 2018
„Niedawno wyemigrowałem z żoną do Los Angeles: Najpierw personel wręczył nam mały papierowy formularz, który wypełniliśmy razem, gdy byliśmy jeszcze w korytarzu przylotów.
Następnie wszyscy zostali skierowani do elektronicznego kiosku z ekranem (każdy wypełnia indywidualnie – kilka pytań tak-nie, automatyczne zdjęcie, odciski palców) – wydrukowano coś w rodzaju biletu (dla nas obojga z dużym krzyżykiem), następnie musieliśmy czekać w kolejce przez około 1,5 godziny (wszędzie niesamowita liczba Azjatów), po czym udaliśmy się do imigracji. Urzędnik był dość zrelaksowany, chciał zobaczyć papierowy formularz i bilet i zadał kilka pytań – dokąd jedziemy, gdzie zatrzymamy się pierwszej nocy, jakie są nasze zawody i ile mamy gotówki, a następnie zrobił kolejne zdjęcie i odciski palców.
Zaznaczył bilet i przekazaliśmy go innemu urzędnikowi tuż przed wyjściem po odebraniu naszych bagaży”.
-
Ivana, 18 maja 2018
Witajcie, mam bardzo niedawne doświadczenie. Mój przyjaciel i ja podeszliśmy razem do urzędnika imigracyjnego na JFK w Nowym Jorku i nikt nawet nie próbował nas zatrzymać. Przed nami była grupa około pięciu osób, które również szły razem (nie były rodziną), więc myślę, że to zależy od oficera. Mój przyjaciel nie mówi po angielsku, a ja mówię tylko trochę. Zasadniczo o nic nie pytali. Zapytał tylko, kiedy wrócimy i dał nam pieczątkę ważną przez 90 dni.
-
Lucie, 8 kwietnia 2018
„W 2015 roku po raz pierwszy odwiedziłam USA i przyleciałam do Nowego Jorku przez JFK. Rozmowa kwalifikacyjna przebiegła sprawnie; oficer zajął się moim chłopakiem i mną w tym samym czasie, ale musiałam go przekonać, ponieważ tylko członkowie rodziny lub małżonkowie mogą przebywać razem.
W 2017 roku podróżowaliśmy do Los Angeles w sześć osób. Mój chłopak i ja byliśmy początkowo przerażeni przy automacie biletowym, ponieważ inni mieli krzyżyk nad zdjęciem, a my nie (a może było odwrotnie? Nie do końca pamiętam). Mój partner i ja poszliśmy razem do odprawy, gdzie zadano nam standardowe pytania – dlaczego tam jesteśmy, jak długo zostaniemy, dokąd się udamy. Na szczęście miałem wydrukowane dokumenty z hoteli, samochodu i bilet powrotny, które od razu przedstawiłem urzędnikowi i wyszliśmy w mgnieniu oka :)
Jak dotąd nikt nie pytał mnie o moją pracę lub zatrudnienie. Za kilka dni znów lecimy, tym razem do Chicago i mam nadzieję, że podróż znów przebiegnie bez zakłóceń”.
Proszę dodać swoje pytanie lub osobiste doświadczenie